Krok z wanny |
Wrażenia obcokrajowca z pielgrzymki warszawskiej Lato 1977 - poświęciłem pielęgnowaniu przyjaźni wschodnioeuropejskich. Między innymi odwiedziłem "Braciszka" Mariana Jelińskiego w jego pszczelarskim muzeum w Swarzędzu, jak i wielu innych, z którymi rok wcześniej maszerowałem 9 dni z Warszawy do Częstochowy. Niewiele pozostało mi w pamięci z tej miejscowości. Tylko jedna banalna scena przesuwa się przez warstwy powstałych wspomnień z owego czasu. |
Obok małej pracowni Mariana była łaźienka z wielką wanną - dla mnie dogodna okazja do kąpieli. Przy wyjściu z wanny przyszła mi myśl, która stale mi się przypomina ilekroć wychodzę z wanny. Usiłowałem dokładnie prześledzić ten moment w którym przestaję czuć, że jestem w wannie. |
Dla mego życiowego czucia, oznacza to wielką różnicę, czy znajduję się w wannie, czy tylko przed nią stoję. Wanna jest ciekawym miejscem, w którym kilka spraw przebiega inaczej niż w innych miejscach. Obowiązują inne reguły. Niewiele jest miejsc, w których przebywanie bez ubrania (nago) jest samo przez się zrozumiałe. I podczas gdy w innych miejscach raczej się wody wystrzegamy, w tym przypadku całkiem świadomie poddajemy się jej. |
Ale nie chodzi tylko o to. Całkiem zasadniczo chodzi o rozróżnienie teraz od (przewidywanego) potem, a później o nowe teraz od (tylko jeszcze przypominanym) przed. Przejście od jednego do drugiego szczytuje w jednym punkcie, który czasowo zdaje się przynależeć do obydwóch stanów. Mogę dokładnie w tym punkcie zwlekać, moje poruszanie się zawrócić i przez to przywrócić stan poprzedni (quo ante). |
Odtąd wyjście z wanny jest dla mnie wciąż dogodną okazją do filozoficznych rozważań dotyczących spraw zasadniczych, wręcz do eksperymentalnego badania podstaw życia i egzystencji. |
Jasna Gora (Częstochowa) Korektura: Ania Karner MB 10/08 |
(Deutsche Version) |